Tekst: Andrzej Grudzień
Dwa-trzy razy do roku odwiedzam mojego dobrego znajomego w jego studiu fotograficznym. W trakcie plotek i pogaduch fotograficznych zawsze pada pytanie co tym razem przyniosłem w swojej malutkiej torbie? Jaki tym razem Olympus zmieścił się w niej? A ja powolutku rozsuwam suwaczek, rozchylam boczki torby i… wyciągam czarnego jak śląski węgiel Olympusa OM-D model EM-5. Mój kolega jest estetą , specjalizuje się fotografowaniu pięknych kobiet, ma wyrobiony gust więc naturalne zabrzmiało w jego ustach „miluuusi”. Kilka cmoków i już po chwili porównywał go do klasycznych (czy jak kto woli kultowych) aparatów analogowych. Mógłby tak rozpływać się w zachwycie nad designem jak przy cyfrowych Minoxach stylizowanych na Rolleiflexa czy Leicę M3 ale czy nowy OM jest tylko piękną foto-biżuterią dla fotografów? Nie, bo już go włączył i szaleje dziewięcioma klatkami na sekundę. Dodatkowo prezentuję koledze kilka moich ulubionych funkcji i przenosimy się w świat mocy i kreatywnego szaleństwa nowego OMa
Dwa-trzy razy do roku odwiedzam mojego dobrego znajomego w jego studiu fotograficznym. W trakcie plotek i pogaduch fotograficznych zawsze pada pytanie co tym razem przyniosłem w swojej malutkiej torbie? Jaki tym razem Olympus zmieścił się w niej? A ja powolutku rozsuwam suwaczek, rozchylam boczki torby i… wyciągam czarnego jak śląski węgiel Olympusa OM-D model EM-5. Mój kolega jest estetą , specjalizuje się fotografowaniu pięknych kobiet, ma wyrobiony gust więc naturalne zabrzmiało w jego ustach „miluuusi”. Kilka cmoków i już po chwili porównywał go do klasycznych (czy jak kto woli kultowych) aparatów analogowych. Mógłby tak rozpływać się w zachwycie nad designem jak przy cyfrowych Minoxach stylizowanych na Rolleiflexa czy Leicę M3 ale czy nowy OM jest tylko piękną foto-biżuterią dla fotografów? Nie, bo już go włączył i szaleje dziewięcioma klatkami na sekundę. Dodatkowo prezentuję koledze kilka moich ulubionych funkcji i przenosimy się w świat mocy i kreatywnego szaleństwa nowego OMa
Jednak aby zrozumieć ten
potencjał twórczy musimy potraktować najmłodsze dziecko Olympusa z rodziny OM jak aparat, który myśli, czuje i
tworzy. Pisząc o EM-5 chciałbym stworzyć portret psychologiczny mojego nowego
przyjaciela, a nie tylko przedstawiać specyfikację techniczną.
Styl OM
Historia serii aparatów OM sięga roku 1972, w którym genialny konstruktor Olympusa Yoshihisa
Maitani zaprezentował pierwszy model z
nowej serii aparatów małoobrazkowych
czyli OM-1 (O-Olympus, M-Maitani). Ta prosta profesjonalna lustrzanka
wyprzedzała technologicznie konkurencję o całą dekadę. Oj, na Photokinie 1972
zawrzało! Smukła linia korpusu i delikatna praca migawki OM-1 na tle topornych lustrzanek innych
producentów jawiła się jak piękny motyl
wśród bąków. Idąc za sukcesem pierwszego modelu świat ujrzały następne z
oznaczeniami 2, 3 i chyba najsłynniejszy
4. Oczywiście na rynku pojawiły się też
wersje konsumenckie tym razem z oznaczeniem dziesiątkowym (OM10, 20 itd.), oczywiście tańsze i nie tak doskonałe
mechanicznie. Analogowe OM-y wspierały
talent fotografów przez następne 30 lat aż do 2002 r. Wniosek jest prosty, najmłodszy
już cyfrowy OM-D, pochodzi z dobrej
rodziny z wielkimi tradycjami . I co najważniejsze podobny jest jak dwie krople
wody do swoich starszych krewnych. Zdarzyło mi się z nim wejść na dużą masową
imprezę gdzie nie wpuszczano z zaawansowanymi cyfrowymi aparatami. Ochroniarz
uznał go za „niegroźnego” starego analoga. Małe jest wielkie!
Spójrzmy sobie w
oczy czyli wbudowany wizjer i uchylny ekran
Rewolucyjną zmianą w nowej serii OM jest sposób podglądu
obrazu. Olympus OM-D EM-5 posiada wbudowany wizjer elektroniczny o
rozdzielczości 1.44 mln pikseli z ok. 100% polem widzenia. Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie czy
kiedykolwiek wizjer cyfrowy będzie w stanie zastąpić klasyczne lustro i pryzmat. Jaki będzie komfort pracy i czy tak naprawdę
takie rozwiązanie ma sens? Na zwykłej matówce widzimy
normalny obraz wpadający przez obiektyw czyli jak jest jasno to mamy jasno itd.
Dodatkowo gdzieś z boku albo na dole wizjera jest pasek funkcyjny z zadanymi
ustawieniami. Kadrujemy i pstryk. Proste! No, a cyfra w OM-D? Co ona potrafi?
Okazuje się, że o wiele więcej. Chociaż na początku czarno to widzę, bo… nic
nie widzę. Wydaje mi się, że wizjer w EM-5 mam chyba wyłączony ale on po
przyłożeniu oka automatycznie uruchamia się (najnowsza aktualizacja
oprogramowania 1.2 dodatkowo skraca czas potrzebny do wybudzenia aparatu). Teraz
już widzę światełko w tunelu. A na końcu tunelu same cuda…
Interfejs wyświetlający informacje można dostosować do
indywidualnych przyzwyczajeń poprzez menu aparatu (3 ustawienia). To fotograf
decyduje, które funkcje i gdzie mają się wyświetlać na ekranie. A dodatkowo elektroniczny
wizjer OM-D pokazuje obraz rzeczywisty z matrycy czyli taki jaki zostanie (albo
może zostać – ten wybór należy do ciebie drogi fotografie) zapisany przez
aparat. EM-5 pozwala na kontrolę świateł i cieni w wizjerze co zabezpiecza nas
przed niedoświetleniem i prześwietleniem. Wykres krzywych Highlights/Shadow
można regulować w 7 krokach. Następnym
ważnym elementem idealnego zdjęcia jest dokładny balans bieli. Można go
zmieniać i oceniać postęp nie odrywając oka od wizjera. Teraz pozostaje ustawić
tylko ostrość wybierając punkt autofokusa albo poprzez powiększenie wybranego
fragmentu kadru (5x, 7x, 10x, 14x) i ręczną regulację pierścieniem na
obiektywie. Można przyspieszyć dostęp do powiększania obrazu „przypisując” tę
funkcję do przycisku Fn2 na górnym panelu korpusu. Oczywiście nie zabrakło też
możliwości wyboru wyświetlania siatki na ekranie pomagającej w osiągnięciu
idealnego kadru.
Chociaż celownik jest niesamowity to pewnie znajdą się
momenty w trakcie naszych sesji foto aby wypróbować możliwości 3-calowego
uchylnego ekranu. Olympus wykorzystał monitor OLED (610 tyś. punktów) zapewniający
wysoki kontrast i dobrą reprodukcję kolorów. Ekran można odchylać o 80 stopni w
górę i o 50 stopni w dół co gwarantuje dużą swobodę przy fotografowaniu i
filmowaniu. Najważniejszą cechą monitora OM-D jest panel dotykowy (taki sam jak
w modelu EP-3). Oprócz klasycznej zmiany parametrów aparatu można poprzez
naciśnięcie palcem wykonać zdjęcie. Dotykając wybrany fragment ustawiamy ostrość
i wyzwalamy migawkę. To idealna funkcja do fotografowania obiektów w ruchu.
Serce czyli matryca
Po serii PENów z przyzwoitą ale niestety nie wyróżniającą
się 12-milionową matrycą nadeszła pora na krok do przodu. Muszę się przyznać,
że rok temu, biorąc do ręki świeżutkiego PENa EP-3 mówiłem - więcej mi nie
trzeba. No, może z czułościami mogłoby się poprawić ale czego można wymagać od
takiego maleństwa. Jest ładny, przyzwoity, kieszonkowy. I tu myliłem się! Nowy
OM-D zachwycił mnie genialnym 16-megapikselowym czujnikiem obrazu Live Mos.
Okazuje się, że da się zrobić matrycę do systemu Micro 4/3 z większą
rozdzielczością, która w połączeniu z procesorem TruPic VI da doskonałą dynamikę i super wysoką czułość.
Informacja o tym kto wyprodukował matrycę dla OM-D jest tajemnicą ale plotki
mówią o Sony. Ale to już jest bez
znaczenia.
Obraz można zapisywać w plikach Raw (ORF), MPO (3D) lub Jpeg
w rozmiarach od 4608x3456 do 640x480
pikseli. Możliwa jest też zmiana proporcji boków: 4:3, 16:9, 3:2, 1:1, 3:4. Od
kiedy dostępny jest 1:1 to mój wielki „średnioformatowiec” zarasta kurzem. Bo
ja leniwy jestem i wolę małego i lekkiego OM-a.
Pokaż palcem czyli
AF
Dwukrotnie szybszy autofokus w porównaniu do starszego
modelu Olympusa (120-krotne odświeżanie) stawia Olympusa EM-5 w ścisłej światowej czołówce. Jeśli fotograf
zdecyduje się na pracę poprzez ekran dotykowy to ma już do dyspozycji
najszybszy AF na świecie. Klik, pstryk i jest. Nie, to było tysiąc razy
szybciej niż to zdanie przeczytaliście.
![]() |
Precyzyjny AF nawet przy pełnym otworze przysłony |
Połączenie
odpowiednich funkcji z szybkością
przełoży się komfort pracy dla fotografa. Olympusie pochwal się! Śledzenie AF 3D
przewiduje ruch fotografowanego obiektu, 35 punktów ostrości dokładniej ustawi
ją, a czujnik wspomagania AF (poprawia też celność z różnymi obiektywami)
zapewni możliwość pracy nawet w ciemności. I jeszcze wykrywanie twarzy, a nawet
oka z rozróżnieniem prawego i lewego.
Będę strzelał!
A jest czym. Ten mały niepozorny OM-ek wali seriami jak
komandos z UZI. 9 klatek na sekundę zadowoli najbardziej wybrednego fotografa
sportowego. Często słyszę od rodziców małych pociech, że szukają szybkiego
aparatu do fotografowania dziecka np. mój Adaś jest taki ruchliwy, na zdjęciach
mamy tylko jego plecy. Fotografując OM-D
szczęki by im poopadały. Adaś nie zdążyłby nawet mrugnąć.
![]() |
Zdjęcia seryjne i szybki AF w OM-D |
Jest tak cudowny,
że aż drżę…
Poruszone zdjęcia? Dla jednych to może być syndrom dnia
wczorajszego albo może tylko upierdliwe lustro w DSLR. Ja mam 5-osiową
stabilizację obrazu w swoim OM-D. Olympus jest na razie jedynym na świecie
producentem aparatów z wymienną optyką, który stosuje to rozwiązanie. A
naprawdę jest genialne.
Planowałem zakup małego steadycamu do współpracy z moimi
Olympusami. Ale ostatnio kiedy przy okazji kręcenia teledysku wbiegałem po
schodach filmując E-M5 szybko wyleczyłem się z tego pomysłu. Już mi nie jest
potrzebny, obraz nagrany z pracującą 5-osiową stabilizacją płynie jak
żaglowiec.
![]() |
Nocny plenerowy spektakl teatralny. ISO 1000, stabilizacja obrazu, zdjęcie z ręki. |
Brudne dzieci są najszczęśliwsze
…czyli odporność na kurz i zachlapanie. Pamiętacie reklamę lustrzanki Olympusa E-1
nakręconą w trakcie burzy piaskowej na pustyni? Jest nadal aktualna, zmienił
się tylko główny bohater. E-M5, bo cały czas o niego chodzi, jest odporny na
kurz, deszcz, zachlapania i niskie temperatury. Podobnie wygląda sprawa
akcesoriów. Uszczelki posiada także zewnętrzna lampa błyskowa FL-LM2 (dołączona
w zestawie z aparatem), grip HLD-6 i elektroniczny zoom M.Zuiko 12-50/3.5-6.3.
Miałem już przyjemność uwiecznić bitwę
błotną z moją córka Amelką w roli głównej. Bez obaw o bezpieczeństwo aparatu
fotografowałem chlapanie mnie błotem. Ach, ta moja córuś…
![]() |
Szczęśliwe dziecko |
Wyobraźnia
Każdy człowiek, a zwłaszcza młody ma dosyć bujną wyobraźnię.
Dziecko Olympusa też ją posiada, dodatkowo jest też bardzo kreatywne. EM-5 to pierwszy model,
w którym jest do dyspozycji fotografa aż
11 oryginalnych fotograficznych filtrów artystycznych: Pop Art, Tonowanie Światła, Zmiękczenie
Ostrości, Ziarnisty Film, Jasny i Lekki Kolor, Fotografia Otworkowa, Diorama,
Delikatna Sepia, Przetwarzanie Crossowe, Dramatyczna Tonacja, Grafika Key L
ine. Filtry rozszerzone są o dodatkowe 5 typów efektów artystycznych jak
winieta, ramka, gwiezdne niebo, pinhole i zmiękczenie ostrości. Uf, i co tu
wybrać? Jak nie mogę się zdecydować włączam bracketing filtrów art i wybieram dopiero w
postprodukcji.
![]() |
Filtr artystyczny –Dramatyczna Tonacja II (B&W) |
Filtr artystyczny -Grafika Key Line |
Filtr artystyczny-Pinhole |
Każdy z filtrów można wykorzystać także do filmowania, które
zapisywane jest w pełnej rozdzielczości Full HD (1920x1080/30klatek na
sekundę). Do wyboru jest format MOV(Full HD-do 29 min.) i AVI (HD-do 7 min).
Wszystko z dźwiękiem stereo. Perełką dla filmowca jest na pewno Efekt Echa
(pojedynczy lub wielokrotny) dostępny dotychczas wyłącznie w oprogramowaniu do
edycji filmów.
Podejrzyjmy to
czego nigdy nikt nie widział
A teraz pora na moją ulubioną funkcję. Nawet w najbardziej
szalonych snach nie przyszło by mi do głowy, że to jest możliwe. To coś jak
oglądanie przyszłości w kryształowej kuli. Nazywa się Live Bulb/Live Time.
![]() |
Live Time pomaga trafić w idealny moment |
![]() |
Rysunek światłem z wykorzystaniem funkcji Live Time |
Jeden z moich autorskich projektów fotograficznych opiera
się na wykorzystaniu bardzo długich czasów naświetlania. W trakcie pracy nie
jestem w stanie precyzyjnie przewidzieć efektu końcowego. Ruch obiektów tworzy
bardzo zaskakujące obrazy. Jak to kontrolować? Olympusowa wersja czasu
naświetlania B nazywa się Live Bulb, a zapomnianego dzisiaj czasu T –
LiveTime. Fotograf może w menu aparatu
ustawić odświeżanie obrazu naświetlanego co pozwala na kontrolę postępu pracy.
Jeśli zmierzona światłomierzem
ekspozycja ma np. 40s, a podgląd pokaże po 20s już poprawnie naświetlone
zdjęcie to można zamknąć migawkę wcześniej. Genialne! No dobra, dla tych którym
jednak będzie mało jest jeszcze do poprawki wielokrotna ekspozycja.
![]() |
Live Bulb |
Raczkujemy - Live
Guide pomoże postawić pierwsze kroki w fotografii
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy fotografujący musi mieć
takie zacięcie do eksperymentowania jak ja. Jednak dla każdego kto weźmie do
ręki OM-D znajdzie się przydatna funkcja. Nawet dla początkujących jest coś. Nazywa
się Live Guide czyli przewodnik fotograficzny ze wskazówkami dotyczącymi
fotografowania wybranych tematów.
![]() |
Z przewodnika Live Guide dowiemy się jak komponować zdjęcie |
Z funkcji Live Guide można łatwo i intuicyjnie korzystać,
wybierając tryb fotografowania iAuto. Przesuwając pasek na ekranie można w prosty sposób uzyskać zmianę kolorów lub
ich nasycenia, rozmycie tła, podkreślenie ruchu, rozjaśnianie i przyciemnianie. Fotografowanie
staje się tak proste jak nauka w pierwszej klasie podstawówki. Potem każdy to
miło wspomina, nasz Oluś też.
Rzuć okiem - Funkcje
odtwarzania i komunikacja bezprzewodowa
„Byliśmy z małżonką w Hali Mirowskiej. Miałem ze sobą mojego
Olka pięć i zrobiłem kilka zdjęć…” No, to sobie je teraz pooglądam na 3-calowym
uchylnym OLEDzie. Korzystając z dobrodziejstw dotykowego ekranu mogę powiększyć
zdjęcie przesuwając suwak palcem. Sprawdzę też histogram z danymi RGB, punkt
AF, który został wybrany, informację o zbyt jasnych i ciemnych partiach
zdjęcia, a także moje ustawienia funkcji. Jak mi się zdjęcie nie spodoba to
sobie ciachnę edycję w aparacie. Żonkę pogłaszczę e-portretem aby już nie
używać photoshopa - przyjaciela kobiet.
Chociaż nadal nie rozumiem dlaczego one chcą zawsze poprawiać doskonałe? Ale do
rzeczy. Edycja RAW, automatyczna gradacja, B&W, łączenie kilku zdjęć (tu
trzeba pamiętać o zmieniającej się ekspozycji
na jaśniejszą, wybrane zdjęcia muszą być przyciemnione aby składowa
dawała idealną ekspozycję), zmiana rozmiaru, redukcja czerwonych oczu, kadrowanie
itd. Uf, po co dźwigać laptopa kiedy zdjęcie
poprawimy już w aparacie. Aby wysłać je do Internetu? Ok, ja zrobię to poprzez
zewnętrzny moduł Bluetooth PP-1 zakładany na sanki lampy błyskowej. OM-D to prawdziwy światowiec!
Ulubione zabawki
Tak sobie chwalę nowego Olympusa co on nie potrafi ale to
nie wszystko za co warto go polubić.
Dobry kumpel ma też fajne zabawki, którymi możemy razem pobawić
się. Olympus ma już 12 obiektywów dedykowanych
do systemu Micro 4/3, z czego połowa zadowoli nawet najbardziej wymagających
fotografów. Pamiętajmy też o szkłach Panasonica, Sigmy i wielu innych. Dalej 5 modeli lamp błyskowych z flagowym FL-600R,
który ma wbudowany reflektor LED do filmowania. Do OM-D założymy też obudowę do
fotografowania pod wodą PT-EP08 (do głębokości 45 m) i jak się okazuje jest to
najpopularniejszy zestaw fotograficzny dla nurków. Oryginalne adaptery Olympusa
do obiektywów systemu Four Thirds i starszych OM-ów, a na rynku dostępne są jeszcze
przejściówki różnych producentów praktycznie do wszystkich systemów foto
świata. Poprawiający ergonomię wspaniale wyprofilowany dwuczęściowy grip HLD-6
z pionowym spustem i przyciskami funkcyjnymi. Lista jest długa, ja wymieniłem
tylko najważniejsze jej składowe.
![]() |
Lampa błyskowa FL-600R |
![]() |
Grip HLD-6 |
Muszę też wspomnieć o zasilaniu, bo jak się bawić to do
upadłego. OM-D pracuje na nowym akumulatorze litowo-jonowy BNL-1 o pojemności
1200 mAh o wydajności ok. 500 zdjęć przy wykorzystaniu wizjera elektronicznego
lub jak podaje producent 330 kliknięć 50/50 wizjer-ekran. Z uchwytem HLD-6
zrobimy już 640 zdjęć, ponieważ jest w nim miejsce na dodatkowy akumulator. Na
cały dzień biegania z aparatem na pewno wystarczy. No, to w drogę…
Przyszłość
Przedstawiłem wam łobuziaka z dobrej rodziny - Olympusa OM-D
E-M5. Jest niesamowicie wytrzymały fizycznie (to nie plastikowe chucherko),
szybki, celny i na dodatek bardzo inteligentny. Ale to nie kujon, tylko
wrażliwe na potrzeby innych (czyt. fotografów), kreatywne, uzdolnione
artystycznie dziecko. Pierwsze cyfrowe dziecko OM. Ja go traktuję jak kumpla i
partnera w mojej pracy fotografa.
Każdy
rodzic marzy o świetlanej przyszłości swoich pociech. Olympus na pewno też chciałby
aby rozwój nowej serii aparatów systemowych OM-D stał się integralną częścią
postępu w fotografii cyfrowej. Nadejdzie moment kiedy fotografowie sięgną po
wygodnego miniaturowego OM-D rezygnując z archaicznych ciężkich konstrukcji
cyfrowych lustrzanek małoobrazkowych. Wykresy sprzedaży aparatów na świecie
pokazują, że ta wizja nie jest zbyt odległa. Ktoś może powiedzieć, że to
chwilowe zauroczenie, fanaberia nastolatka, którą musi przeżyć każdy rodzic. Ale niecałe 100 lat temu to samo mówiono o
Oskarze Barnacku, twórcy Leici. Wnioski wyciągnijcie sami.
Widzę świetlaną przyszłość Olympusa OM-D . A wy? |
4 komentarze:
Fajne podsumowanie, też mnie ten aparat fascynuje, żeby tak jeszcze trochę tańszy był... albo przynajmniej przelicznik z USD -> PLN uczciwy...
Dżeju, fajnie to napisałeś. Po przeczytaniu od "deski do deski" jeszcze bardziej jestem zadowolony ze swojej decyzji :)
A może zdradzisz nam szczegóły swojej decyzji?
Witam. Tekst jak z działu marketingu Olympusa :) Tyle tylko, że... to wszystko prawda! Jestem również uzytkownikiem EM5 (poza tym E1, E3, Lumixa L1 i kilkunastu doń obiektywów, w tym kilku leciwych Zuiko OM). Po prawie 30-tu latach fotografowania do wizjera elektronicznego podchodziłem sceptycznie. Ale teraz jestem całkowicie przekonany. A reszta w EM5... cóż, wydaje mi się, że wielu konstruktorów innych firm fotograficznych powinno się od Olympusa uczyć. A przynajmniej zazdrościć. Choć chyba juz zazdroszczą. Pozdrawiam
Prześlij komentarz