Adapter Micro4/3 - OM Tilt


Tekst: Andrzej Grudzień

Po premierze OM-D pomyślałem, że warto mieć w swojej kolekcji analogowego Olympusa OM-a. Starszy brat stanąłby na półce wśród moich ulubionych analogów. Od czasu do czasu może przekręcę na nim jedną rolkę negatywu i będzie fajnie. 
Jak pomyślałem tak zrobiłem. Chwilę później miałem już pierwszego OM-1 z fantastyczną 50/1.4, następnie OM-4 z zoomem (fuj, nie lubię ich!) Zuiko 70-150/4. Przebiłem wszystko kupując w ciemno u jakiegoś kolesia aluminiową skrzynię ze sprzętem foto. Starą, śmierdzącą zgnilizną stertę obiektywów, aparatów i innych gratów. Całość wyglądała jakby to ktoś wyrwał z objęć trupa na cmentarzu. Spytacie pewnie dlaczego to w ogóle kupiłem. Taki syf! A dlatego, że widziałem tam bodziaka jednego ze starych OM-ów. 
Ten Olympus to czarny OM-1 i jak się domyślacie był niesprawny. Ale razem z nim w tej trumnie leżakowały fajne szkła: 28/3.5, dwie 50/1.8, 35-70/3.5-4.7 plus duży flash na szynie, mały na sanki, motor drive i winder i tak dalej i tak dalej. Nie wymieniam innych szkiełek bo były do Minolty i Voigtlandera.
3 dni wietrzyłem na balkonie smród tej graciarni, potem trochę tego wywaliłem do śmieci, trochę zostawiłem do czyszczenia i trochę puściłem na allegro. To co sprzedałem lekko zarobiło na to co zostało. I o to chodzi w tej zabawie. Czyli żeby żona nie dowiedziała się, że znowu wydałem kasę na aparaty...
Ale do rzeczy. Nazbierało się tych Zuików-słoików OM, a mnie korciło żeby je podpiąć do OM-D albo do PENa.
Na ebayu sprzedawca z Singapuru miał dwa adaptery Micro43-OM. Jeden zwykły ale za to tani bo tylko za niecałe sześć dych i drugi bardziej intrygujący bo z funkcją tilt. No, ale ten już był za 180 peelenów. 
Wiadomo, że wybrałem droższy, bo do normalnych nie należę.

3 tygodnie cierpliwego oczekiwania na statek płynący z Chin jak kiedyś w dzieciństwie na pomarańcze z Afryki zapowiadane w wieczornych wiadomościach pt. Dziennik Telewizyjny. Miało być o fotografii a ja się czepiam transportu morskiego. Więc dopłynęło i ahoj kapitanie. 

Otwieram kopertę...wyciągam niebieskie pudełko....


...a w środku takie cudeńko. Czarne jak murzynek Bambo!
Adapter firmy Pixco M43-OM Tilt.


Mocne, aluminiowe, naoliwione. Machina skręca się raz w prawo, raz w lewo.... "Lokomotywa" mi się przypomniała jak zobaczyłem ile tam smaru naładowali w te prowadnice. I żeby to chociaż chciało się lekko kręcić.


Ważne, że działa i ma ostrzenie na nieskończoność.


Trudno określić możliwości pochyłu obiektywu. Na tubusie nie ma żadnej skali.
Na początku obawiałem się, że skręcić obiektyw mogę tylko w jedną stronę, ponieważ tubus jeszcze ciężko pracował. Jednak po kilku próbach udało mi się obrócić obiektywem o 360 stopni. Okazało się, że adapter posiada możliwość skokowego obrotu wokół osi.


Pytanie: "pogięło cię, chcesz tym fotografować" nabiera innego wymiaru. Zobaczcie co ten adapter potrafi...


Dzisiaj ktoś bawiąc się tym zestawem zadał mi pytanie: do czego ma to służyć? I to jest pytanie.
Musiałem się chwilę zastanowić po co tak naprawdę potrzebny mi jest adapter tilt? Co ja mogę tym fotografować? Chyba mam parę pomysłów:
-Selektywna ostrość w pionie
-Nietypowy portret
-Separacja części kadru w reportażu
Pitu, pitu...





Przykłady działania funkcji tilt



I druga para zdjęć testowych



Kupić łatwo ale czy dobrze zrobiłem wybierając wersję adaptera z tiltem (droższą!) dopiero czas pokaże.
Może zrobię choć jedno ciekawe zdjęcie i wtedy powiem: warto było!


Brak komentarzy: