Tekst: Andrzej Grudzień
Olympus OM-D + Panasonic 14/2.5.
ISO 400, f/2.8, czas naświetlania: 1/1250 s, pomiar światła punktowy.
Urok zimy to świeżość i biała szata. Śnieg skrzypi pod butami, nos szczypie na mrozie, para wydobywa się z ust. I jeszcze musi świecić słońce. To moje wyobrażenie ideału tej pory roku.
Ale gdzie tak jest? W mieście tak trudno o piękno. Samochody już rozjeździły śnieg, który padał wczoraj przez wiele godzin. Stałem w oknie i chłonąłem spokój nocy. Biały dywan leżał na ulicy, jeszcze bez śladów butów spóźnionych na domową kolację. Ale to tylko chwila, ktoś zaraz przejdzie.
Za parę godzin obudzi się życie. Pojawią się nieśmiało pierwsze światełka w oknach. Pora do pracy, do szkoły, do ludzi. A ja wyjdę poszukać niezadeptanego śniegu, powiem też dzień dobry ochroniarzowi. W kiosku kupię ulubioną gazetę żony....
4 komentarze:
WTF?!
No, chyba tak. Ale od czasu do czasu nie zaszkodzi.
Proszę wybaczyć, ale to strasznie naciągane jakieś jest... Jeśli to ma być jakieś artystyczne dzieło to trochę niewypał - chociaż z drugiej strony dzisiaj pod pojęciem "artysty" tak naprawdę nie kryje się nic.
Zdjęcie nie ma absolutnie żadnego przekazu, żadnej mocy. A to że jest czarno białe - co jest taakie modne i przecież sprawia, że każde zdjęcie staje się automatycznie dziełem sztuki - nie pomaga w żaden sposób.
ot takie pstryknięcie zrobione na poczekaniu.
A ta historyjka....... Cóż chyba kolejny "artysta" w swoim własnym mniemaniu.
Radziłbym trzymać się technicznej strony fotografii, bo to jako tako Panu wychodzi, natomiast artystyczną pozostawić ludziom, którzy mają odrobinę talentu.
Nie chcę żeby Pan odebrał tego jako obrazę, po prsotu mówię to co myślę.
Pozdrawiam,
Jacek Sariusz
Panie Jacku
Fotografia nie dzieli się tylko na rodzinną i artystyczną, która i tak jest zazwyczaj źle pojmowana przez przeciętnego odbiorcę.
Robiąc zdjęcia dokumentalne nie aspiruję do panteonu "artystów". Ciekawe miejsca, warte zapamiętania fotografuję od kilkunastu lat i zazwyczaj w B&W. Wolę wersję monochromatyczną, bo łatwiej mi skupić się na tym co ważne w kompozycji. Tak się nauczyłem fotografii zaczynając zabawę prawie 27 lat temu. Niestety nie potrafię tak jak William Eggleston przejść z ery "przed kolorem" do "chromów".
Przyznam też, że jest to tak jak Pan napisał pstryknięcie zrobione na poczekaniu. A poluję na takie pstryki codziennie, dlatego dźwigam ze sobą OM-D z jasną stałką. To moja osobista wersja streetphoto.
Historyjka tekstowa jest tylko wyrazem stanu mojej psychiki jaki zaistniał pewnego wieczoru. Dobrzy znajomi zrozumieli mój przekaz. Przypomnę, że PENowiec jest moim prywatnym blogiem i czasami obok technologicznego bełkotu chcę pokazać coś osobistego np. zdjęcie, które lubię. Czasami także napisać co czuję. Tylko dla siebie albo dla przyjaciół.
Co do talentu to nie wiem czy go mam czy nie i nie mnie to oceniać. Dlatego pytam o to uznanych w Polsce i na świecie fotografów pokazując im swoje portfolio. A oni profesjonalnie oceniają moje zdjęcia. Dopuszczam też dyskusje na temat mojego projektu na wernisażu i na przeglądach portfolio bo oglądamy zdjęcia w formie dużych papierowych odbitek. Rozmawiamy tylko o całości projektu, a nie czy ładne jest jakieś pojedyncze zdjęcie.
Póki oni będą namawiać mnie do rozwijania dotychczasowych pomysłów i dalszego działania myślę, że będą brnął i zatruwał świat swoimi "dziełami" fotograficznymi.
Dziękuję za słowa krytyki. Ale aby lepiej zrozumieć Pana punkt widzenia proszę o link do Pana prac fotograficznych. Niestety nie udało mi się go zdobyć przeszukując zasoby wyszukiwarki google.
Pozdrawiam
Andrej Grudzień
Prześlij komentarz