Tekst i zdjęcia: Piotr Kowalski
Dzięki zastosowaniu naświetlania połowy klatki negatywu 35 mm
Olympus był w stanie zredukować zarówno wielkość aparatu jak i jego masę. Stosując najwyższej jakości obiektywy D-Zuiko
oraz atrakcyjną estetycznie formę z
prostymi rozwiązaniami funkcyjnymi do dnia dzisiejszego potrafi przyprawić o
szybsze bicie serca zarówno kolekcjonerów jak i fascynatów fotografii
analogowej.
Niska cena, wysoka jakość obiektywów i prostota obsługi
przyświecały jako główne cele dla twórcy systemu. Kolejną generacją aparatów
Olympus PEN była seria PEN EE, mająca sprawić, że wykorzystanie aparatu przez
osoby na co dzień nie mające doświadczenia będzie pełniejsze. Maitani połączył funkcjonalność aparatu z pracą światłomierza tak by aparat sam
ustawiał poprawną ekspozycję. Natomiast obiektyw
ze stałą ostrością i świetną optyką dawał dobry obraz, z którego powstawały
zdjęcia. Zadaniem fotografującego było jedynie wycelować i nacisnąć przycisk
spustu migawki („point and shot” – prosta zasada celuj i strzelaj ).
Tak wyglądał prototyp Olympus PEN EE. Widać w porównaniu z
pierwszymi opisywanymi przeze mnie w części pierwszej aparatami PEN pojawienie się wokół obiektywu czujnika światłomierza z selenu
fotowoltaicznego.
![]() |
fot. olympus-global.com |
Pierwszy aparat z grupy Olympus PEN EE (1961 rok) wyposażony
został w obiektyw 4-elementowy D-Zuiko 28mm f/3,5. Przysłonę można było ustawić
manualnie lub po ustawieniu czułości ASA
na pierścieniu w zakresie od 10 do 200
pozwolić działać selenowemu światłomierzowi. Ustawiał on przysłonę
automatyczne w zakresie od f/3.5 do f/22. Migawka również była automatyczna o
czasie naświetlania 1/40 lub 1/200 s. . Identycznie jak pierwszy model PEN-a aparat ten wyposażono w złącze PC Sync w
dolnej części przedniej ścianki przy obiektywie. Chcąc podpiąć lampę błyskową
potrzebujemy szyny z uchwytem do lampy.
Tak wygląda pierwszy seryjnie produkowany Olympus PEN EE
(1961 rok ).
W pierwszych PEN-ach aby otworzyć aparat celem założenia
światłoczułej błony trzeba było odkręcić kluczyk w podstawie i zdjąć tylną
ściankę zsuwając ją w dół.
Taki mały smaczek - oryginalne logo, które już w kolejnych
modelach z jakimi się zetknąłem nie było wykorzystywane. Umiejscowione w prawym
tylnym rogu tylnej ścianki.
Poniżej jedna z reklamówek nowego modelu, którego cena
jaką zaproponował Maitani miała być na poziomie 8 000 Jenów. Jak widać
dział handlowy uznał, że nawet przy wyższej cenie w okolicach 10 000 Jenów
aparat powinien spotkać się ze sporym zainteresowaniem. Było to później widoczne w
odbiorze przez kupujących, a co za tym idzie i w sprzedaży. Dział handlowy nie pomylił się. Kolejny sukces sprzedażowy!
![]() |
fot. olympus-global.com |
![]() |
fot. olympus-global.com |
W rok po wypuszczeniu modelu PEN EE powstał model Olympus PEN EES (1962 rok). Był on pierwszym na świecie aparatem wyposażonym w programowaną migawkę której czas naświetlenia
zmieniał się automatycznie w zależności od poziomu oświetlenia. Czasy naświetlenia wynosiły 1/30 i 1/250 s.
Kolejną nowością jaką wprowadził Maitani było wprowadzenie kontrolowanych przez
użytkownika trzech stref ostrości oznaczonych jako portret (1,2 m), zdjęcia
grupowe (3m) i scenki otwarte / widoczki (15m). Zmiany ustawienia użytkownik
dokonywał poprzez wybór odpowiedniej ikonki na obrotowym pierścieniu wokół
soczewki. W aparacie wystarczyło wybrać na pierścieniu odległość do fotografowanego obiektu i
czułość ASA w zakresie od 10 do 200 i nacisnąć przycisk. Model był tej samej
wielkości co poprzednik lecz obiektyw zmieniono na ogniskową 30 mm. Był też jaśniejszy
f/2.8. Nadal aby przypiąć lampę potrzebna była szyna montowana pod aparatem.
Olympus PEN EES ( 1962 rok ) - nowy model, nowe
rozwiązania.
Kontrola nad wyborem stref ustawienia ostrości: kolejno
1.2 / 3 / 15 m miały być pomocne aby lepiej wykorzystać potencjał aparatu.
W modelu PEN EES jak w poprzedniku aby założyć lub wyjąć
(zwiniętą oczywiście uprzednio do kasety) błonę światłoczułą, potrzebne było
zdjęcie tylnej ścianki. Tak samo, jak w pierwszym w tej części opisywanym PEN-ie
EE, w momencie założenia nowego negatywu w zależności od założonej rolki
materiału ustawialiśmy dla 36 klatek start licznika na 72 zdjęcia i odpowiednio
mniej dla krótszych błon. Ważne to było z uwagi na fakt cofania się licznika w
czasie przewijania do kolejnej klatki. W ten sposób widzieliśmy ile jeszcze zdjęć
nam zostało do zrobienia. To zupełnie jak dziś w aparatach cyfrowych, gdy
wkładamy kartę widzimy ile jeszcze klatek możemy zrobić J
Jeszcze dwie broszurki reklamowe dotyczące opisywanego
modelu Olympus PEN EES.
![]() |
fot. olympus-global.com |
![]() |
fot. olympus-global.com |
Kolejnym przedstawicielem serii EE jest Olympus PEN EE-2.
Swoją drogą mój drugi zakup z aparatów PEN. Obdarowany największym zaufaniem i
jednocześnie jedyny, w którym jak na razie zdecydowałem się zmienić skórkę (okleinę). W
wersji oryginalnej podobny model dosyć dokładnie opisywał jakiś czas temu Andrzej . Wspominałem również czas zmiany skórki w swoim EE-2.
Model PEN EE-2 produkowany był od 1968 roku i tak naprawdę
poza niewielkimi zmianami nie różnił się wiele od pierwszego modelu z serii EE.
Obiektyw D.Zuiko 35mm f/2.8 troszkę inaczej obudowany zewnętrznie był o takich
samych sprawdzonych właściwościach optycznych.
Tak wygląda Olympus PEN EE-2 (1968 rok ) po wymianie skórki w celu nadania mu nowej drugiej świeżości.
Nowym rozwiązaniem było również zastosowanie klapki
zaczepionej na zawiasach otwieranej z lewa na prawo po odblokowaniu na lewej
krawędzi dolnej dźwigienki. Główną zmianą dla użytkowników były "sanki" umożliwiające bezpośrednie zamontowanie na aparacie lampy błyskowej.
Natomiast automatyczny licznik zdjęć pokazywał nam ile zdjęć zrobiliśmy i w
momencie wyjęcia materiału błony światłoczułej lub otwarcia tylnej klapki wracał do pozycji wyjściowej. Doszły jeszcze zmiany kosmetyczne, w których napis PEN z
górnej krawędzi powędrował na front ponad obiektyw a w górnej części pozostało tylko oznaczenie modelu. Było to spowodowane właśnie wstawieniem sanek do lampy błyskowej.
![]() |
fot. olympus-global.com |
Oto wersja limitowana wyprodukowana po przekroczeniu sprzedaży
2 000 000 sztuk łącznej sprzedaży serii OLYMPUS PEN. Górna i dolna
krawędź, jak również elementy wykończeniowe były pozłacane. A szczęśliwcami,
którzy mogli cieszyć się z aparatu byli główni dealerzy aparatów Olympus. Aparat
w takiej wersji nie trafił do powszechnego obiegu i po dziś dzień jest
poszukiwanym kąskiem przez kolekcjonerów analogowej serii PEN.
Olympus PEN EES-2 to kolejny model wypuszczony w 1968
roku. Zachował ten sam obiektyw co EES czyli 28mm f/3.5, a główną różnicą w
stosunku do poprzednika była wbudowana stopka do lampy błyskowej i
automatyczny licznik podobnie jak w modelu EE-2.
W roku 1973 Olympus wprowadził kolejny model z serii PEN - EE-3. Aparat posiadający dokładnie ten sam układ optyczny co EE-2 i
rozwiązania, które były wykorzystane w poprzedniku.
Olympus wprowadził jako nowość pierścień korygujący
ustawienie przysłony w zakresie 1-4 m szacowanej odległości obiektu w momencie
używania lampy błyskowej.
Ten model jest mi szczególnie bliski choć widać iż wiele
przeszedł zanim trafił do mnie. to pierwszy z serii analogowych PEN-ów jakie posiadam. W trakcie użytkowania uszkodzony został spust
migawki.
EE-3 to jeden z ostatnich aparatów serii PEN, który był w sprzedaży. Produkcja została zakończona w 1983 roku.
Olympus PEN EF szedł na rynek w 1981 roku i sprzedawano go do roku 1983. Był to ostatni z serii OLYMPUS PEN. W aparacie wykorzystano taką samą optykę co w modelach PEN EE-2 i EE-3. Jego debiut splótł się z okresem kiedy pojawiły się aparaty wyposażone w system automatycznego ustawiania ostrości
AF. Obniżając koszty aparat wykonano z plastyku w kolorze
czarnym z białymi napisami. To co odróżniało go od poprzedników całej serii to
wbudowana lampa błyskowa. Flash załączany był przyciskiem na frontalnej ściance,
który unosił ją lekko do góry. Zasilanie jedną baterią AA było jedynie do
kondensatora lampy błyskowej. Do robienia zdjęć
przy dobrych warunkach wystarczyło ustawić czułość ASA od 25 do 400 lub
wartość przysłony. Aparat tak jak w pozostałych modelach z serii EE pomiaru
światła wpadającego do obiektywu dokonywał dzięki czujnikowi światłomierza
selenowego.
Ciekawym rozwiązaniem w całej serii aparatów Olympus PEN
EE/EF (i chyba unikatowym, gdyż nie spotkałem się z tym u innych producentów) było zastosowanie
czerwonego szkiełka w wizjerze. Szkiełko to pojawiało się gdy pracowaliśmy w
automacie ustawiając jedynie czułość naszej błony światłoczułej. Zadaniem jego
była informacja dla nas o fakcie iż warunki naświetlenia są niekorzystne, czyli
że powinniśmy użyć lampy błyskowej lub zrezygnować z naświetlenia. W momencie
pojawienia się w wizjerku szybki blokowana była również migawka. Miało to nas
uchronić przed robieniem niedoświetlonych zdjęć. Niby takie oczywiste i proste!
I jakże użyteczne rozwiązanie! W tamtych czasach nie mieliśmy możliwości
wykasowania zdjęć i miejsca liczonego w tysiącach na karcie pamięci więc każdą
klatkę negatywu czy też pozytywu szanowaliśmy.
Na koniec historii
PEN-a poświęconej aparatom serii EE/EF zachęcam ciebie miły czytelniku do
wypraw fotograficznych ze swoim lub też pożyczonym sprzętem, życząc
jednocześnie samych „udanych strzałów” . A jeśli uważasz, że robisz ciekawe
zdjęcia i chciała/chciałbyś się z nami i innymi Olymaniakami podzielić swoją
twórczością to zachęcamy do kontaktu.
Wreszcie przyszła wiosna więc czas przewietrzyć nasze
aparaty J
Źródło: www.olympus-global.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz